… i napisał “Pana Tadeusza”… i po latach założono muzeum tego dzieła we Wrocławiu… i my tam byliśmy…

My, czyli dwie klasy trzecie i cztery nauczycielki. Prawdę powiedziawszy, niżej podpisana miała pewne wątpliwości, czy to w kwestii własnego udziału w wycieczce (ma pewne – zadawnione – zatargi z Wieszczem Narodowym), czy to w kwestii wytrzymałości swoich Podopiecznych (mechanicy samochodowi na dwóch lekcjach muzelanych o… literaturze romantycznej…?! Czy będą zainteresowani?). Spodziewałam się raczej nudnawego wykładu w otoczeniu kilku eksponatów, których nie wolno dotykać…

Na szczęście – przyznaję to publicznie z ogromną radością – myliłam się. 🙂

Muzeum okazało się na wskroś współczesną instytucją, wykorzystującą najnowocześniejszą technologię do przybliżenia nam czasów, gdy prasa (w dzisiejszym rozumieniu tego słowa) jeszcze nie istniała, a wiadomości “z kraju i ze świata” przekazywano sobie.. na ucztach. Przewodniczki – młode osoby posiadające nieprawdopodobnie szeroki zakres wiedzy o temacie podawały ją w sposób niepozwalający nawet na chwilę nudy.

Dowiedzieliśmy się, między innymi, że zamiast chodzić “na siłkę” panowie szlachta nosili swoje stroje w taki sposób, by rękawy udawały “muły”. W czasach “Pana Tadeusza” status majątkowy określał… kolor obuwia – szlachcicowi w czerwonych, czy złotych butach ubóstwo nie groziło, jeżeli jednak miał czarne… uups! Kobiety natomiast zakładały na stopy coś, co przypominało dzisiejsze baletki, przy czym prawy pantofelek nie różnił się od lewego!

Obyczaje związane z ucztowaniem co najmniej zdziwiłyby (o ile nie załamały) współczesnego Europejczyka, który nagle znalazłby się przy stole w owych czasach. Otóż w dobrym tonie było głośne spożywanie posiłków, stanowiące rodzaj komplementu dla gospodarza. Kawę nierzadko pito ze spodków (filigranowe filiżanki były bezużyteczne w siermiężnych dłoniach szlachty), a obrusy kładziono – między innymi – po to, by obrażony gość mógł wyrazić swój stan uczuciowy poprzez… przecięcie materiału.

Powiedziano nam również, ile kosztowałby dziś rękopis “Pana Tadeusza”, gdyby był na sprzedaż, z kim pan Mickiewicz urządzał sobie ówczesne “bitwy freestylowe”, dlaczego Wieszcz nie brał udziału w Powstaniu Listopadowym, co skłoniło – podstarzałego już – kawalera (w zacnym wieku niemal trzydziestu siedmiu lat) do ożenku, dlaczego pożar Nowogródka w 1811 roku i… ziemniaki okazały się istotne dla literatury polskiej, a także – o nieudanej nauce latania Poety w wieku dziecięcym. Dowidzieliśmy się jeszcze wielu ciekawych rzeczy, o kórych nie piszą encyklopedie, o kórych milczą biografie, a które ukazują pomnikową postać jako człowieka.

Twórczość Adama Mickiewicza można lubić – lub nie. “Pan Tadeusz” może się podobać – lub nie. Polska szlachecka może nas pasjonować – lub nie. Niezależnie jednak od osobistych preferencji, warto poznać ten fragment historii i kultury polskiej… choćby po to, by wiedzieć co i DLACZEGO krytykujemy. Tak, czy inaczej, z czystym sumieniem polecam wizytę z Muzeum nawet tym, którzy nie pasjonują się tą częścią literatury. Warto. 🙂

About Author

Leave Comment