Nie, ten wpis nie będzie o błądzeniu w obcym mieście.

Nie będzie to także tekst o asertywnym zachowaniu w kłopotliwych sytuacjach.

Koniec języka, to siedziba kubków smakowych odpowiedzialnych za rozpoznawanie słodyczy.

W minionym tygodniu amatorzy ciast, ciasteczek i ciastusiów mieli okazję podkarmić swój nałóg. Samorządna młodzież sprzedawała bowiem wypieki wszelakie, by zebrane w ten sposób fundusze przeznaczyć na zbliżające się Imieniny Świętego M.

Wraz z porcją glukozy nabywaliśmy wróżbę, a właściwie “diagnozę” oraz “czarodziejską kurację” dla właściwego nam znaku Zodiaku. No i właściwie nie wiem, co dalej napisać… Bo z jednej strony, jako racjonalistycznemu produktowi dwudziestego (jeszcze) wieku wypadałoby mi się “ponabijać”, powyśmiewać… bo to przecież absurdalny pomysł, że te kamienie, zioła, kwiaty, czy świeczki zapewnią urodę, miłość lub dobrobyt. Dyć cała “akcja wróżba” li-tylko “Andrzejkowym” żartem była. A jednak…

Teoretycznie wszyscy wiemy, że cudów nie ma. Zdajemy sobie sprawę z tego, że o przyszłości wiadomo tylko jedno: jest niepewna. A jednak (prawie) wszyscy wiemy “spod jakiego znaku” jesteśmy, lubimy zajrzeć na stronę z horoskopem albo posłuchać “prognozy” na kolejny rok, ewentualnie polać wosk, czy porzucać butem w noc wigilii św. Andrzeja… Interesuje nas przyszłość, chcemy mieć na nią wpływ.

Mamy na nią wpływ. Wprawdzie nie stuprocentowy, bo są jeszcze okoliczności zewnętrzne, przypadek, a także nasze własne ograniczenia. Jednak to moje wybory determinują w pewnym (większym lub mniejszym) stopniu moją przyszłość. Nie wiem, jaka będzie, ale wiem, że coś mogę sobie zaprojektować, zaplanować i realizować. Czasami życie zmodyfikuje plan, ale jeżeli nie oddam sterów losowi, nadal będę mieć wpływ na to, co dalej – w tej zmodyfikowanej rzeczywistości.

Tego właśnie Wam życzę: niezależnie od tego, co się dzieje, nie traćcie panowania nad swoim życiem. 🙂

A na koniec “Andrzejkowa” wróżba od Waszej Skryby* – z gwarancją, że się spełni:

Zjedz kilka(naście) kawałków ciasta, a spodnie skurczą Ci się w praniu.

 

*) …a kto powiedział, że zawsze musi być “ten skryba”? Ja jestem rodzaju żeńskiego.

About Author

Leave Comment