Nie da się ukryć – rozpoczął się wrzesień, (prawie) skończyło się lato, a to oznacza powrót do trybu życia, który radośnie porzuciliśmy w czerwcu. Taka zmiana zazwyczaj powoduje u ludzi nastroje o raczej niskich rejestrach: nie dość, że robi się zimno i – często – deszczowo, dni coraz krótsze, to jeszcze dopadają nas obowiązki, o których już zdążyliśmy trochę zapomnieć. Ból i dolina!

Zanim jednak rozkręcimy na dobre jesienną chandrę, proponuję alternatywną perspektywę spojrzenia na sprawy. Zamiast kultywowania naszej „narodowej tradycji” (jesteśmy – niestety! – znani w świecie jako społeczeństwo marudzących narzekaczy, w porywach do „jęczybuł”), może warto spróbować podnieść głowę, wywołać na twarzy grymas radości (potocznie zwany uśmiechem) i przyjrzeć się sytuacji pod nieco innym kątem.

Zanim zacznę się „wymądrzać”, uwaga techniczna skierowana do przeciwników postawy optymistycznej. Już słyszę Wasze głosy, że proponowane przeze mnie rozwiązania są „sztuczne” i „na siłę”, a ci, którzy nie poddają się ogólnemu marazmowi są „prosiętami uśmiechniętymi w deszcz”. Moi Drodzy, Którzy Kochacie Się Umartwiać, obiecuję Wam nie przeszkadzać. Serio: jęczcie i katujcie się do woli! Natomiast ja, z uwagi na to, że na pewne sprawy, jak na przykład na pogodę, czy też koniec wakacji, wpływu nie mam, postanawiam niniejszym zaakceptować deszcz (zarówno rzeczywisty, jak i metaforyczny) i radośnie uśmiechać się POMIMIO słabej aury, gdyż tak jest mi przyjemniej (a – być może – również zdrowiej). Mój wybór! Jeżeli ktoś jeszcze chce spróbować postawy „prosięcia” ;-), zachęcam do poczytania poniższych akapitów, w których zawarłam osobiste przemyślenia Waszej Skryby (inspirowane mądrościami ludowymi z różnych obszarów geograficznych oraz naukowych) na temat korzyści płynących z rozpoczęcia roku szkolnego.

  1. Na początek trochę filozofii (wyłącznie lekkostrawnej). Wygląda na to, że najbardziej w życiu nam mąci niezgodność wyobrażeń i oczekiwań z (twardą) rzeczywistością. Jeżeli na coś się nastawiamy, bo myślimy, że tak właśnie będzie (albo „powinno być”), a tak naprawdę jest inaczej, zaczyna się stan zwany potocznie bólem… wiecie czego. Jak temu zapobiec? Starać się nie oczekiwać zbyt wiele, zbyt konkretnie, a za to być otwartym na różne scenariusze. Jeżeli mamy na coś wpływ, możemy próbować to zmieniać. Czasami naprawdę warto. Ale, jeżeli nie możemy zmienić faktów? Po co trwonić energię na szarpanie? Można wtedy spróbować zmienić swój do nich stosunek, nastawienie. To trudne? Pewnie! Ale możliwe. I na dodatek satysfakcjonujące. Im bardziej ćwiczymy taką postawę, tym lżej i przyjemniej się żyje. Naprawdę!

  2. Mówi się, że wszystko, o co warto się starać, wymaga pewnego wysiłku. Moje – już kilkudziesięcioletnie – doświadczenie życiowe potwierdza tę tezę. Z jakichś powodów wybraliście taką, a nie inną drogę kształcenia. Z jakichś powodów wybraliśmy ten, a nie inny zawód. Może warto włożyć trochę wysiłku w to, co robimy? Może dzięki temu uda nam się osiągnąć coś wartościowego? Może dzięki temu, co osiągniemy, nasze życie będzie lżejsze, ciekawsze, weselsze? Pewnie, że łatwo mi głosić tego typu teorie, gdyż lubię, to co robię (nauczanie). Ale właśnie dlatego, że w swoim czasie włożyłam trochę wysiłku i pokończyłam różne takie… instytucje edukacyjne, teraz mogę robić to, co lubię. Czy było trudno? Czasami tak. Ale baaaardzo warto!

  3. Jeszcze a’propos naszych wyborów i troski o „lepszą przyszłość”. Często zdarza się tak, że mamy jakieś cele, tylko… jakoś tak… nie chce nam się zaczynać pracy na rzecz ich osiągnięcia. Obiecujemy sobie, że zaczniemy jutro. Za tydzień. Za miesiąc. Za rok. Za… późno. Jako rasowy leń i obibok doskonale rozumiem takie podejście!! Tyle tylko, że ono prowadzi w totalnie ślepy zaułek. Jutro wcale nie chce się bardziej, niż dziś. Za tydzień mamy poczucie winy i zmarnowanego czasu. Za miesiąc zaczyna się rodzić podejrzenie, że chyba się do tego nie nadajemy, które za rok ewoluuje w dorodny kompleks pod tytułem „jestem do bani”.

    Jak z tym walczyć? Nie walczyć! To tak, jakby samego siebie próbować wyciągać z błota za uszy (nie da się, sprawdzałam!). Po prostu zignorować pokusę odkładania i PO PROSTU ruszyć się POMIMO niej. Co istotne: w drodze do celu nie szaleć! Iść małymi krokami i w rozsądnym tempie. W przeciwnym razie po pierwszych godzinach dostaniemy zadyszki czyli poczucia „to za trudne, nie nadaję się”. A idąc spokojnie zawsze można „odhaczyć” kolejne etapy, które ZBLIŻAJĄ nas tam, gdzie chcemy dotrzeć. Trudne? Trochę. Ale z czasem coraz łatwiejsze.

    Dla miłośników memów i innych „złotych myśli”, coś w temacie (niestety nie pamiętam, kto to powiedział): „Nie odsuwaj życia bliżej śmierci”. Mnie ten cytat zawsze daje „kopa przeciwleniowego”. Polecam!

  4. Początek roku szkolnego daje nam możliwość „zaczęcia od nowa”. Jest jakaś magia w początkach (ach te wszystkie postanowienia noworoczne!). Można odciąć się od starych błędów, wyciągnąć z nich wnioski i ruszyć dalej na nowych zasadach. Mnie to zawsze jakoś inspirowało. Oczywiście, najłatwiej poruszać się starymi utartymi koleinami. Ale co, jeżeli te koleiny prowadziły nas nie tam, gdzie chcieliśmy dojść? Może warto wykorzystać nowy początek na wyżłobienie nowych, lepszych kolein? Trudne? Jak wyżej 😉

  5. Powrót do szkoły po wakacjach, a także (a może przede wszystkim) rozpoczęcie nauki w nowej szkole, nieodłącznie wiąże się z rozkwitem życia towarzyskiego. A to ono przecież sprawia, że nasza egzystencja staje się jakaś mniej nieznośna a nawet… radosna. Życzę Wam (i sobie) udanych i pozytywnych kontaktów międzyludzkich!! (Trudne? Oj, bywają! Ale w tym aspekcie akurat warto się wysilić).

  6. Gdyby cały czas było lekko i przyjemnie nie docenialibyśmy tego, że czasami jest… no właśnie: lekko i przyjemnie. Gdyby nie było roku szkolnego, nie docenilibyśmy wakacji. Wniosek: jeżeli teraz zbierzemy się i przez najbliższe dziesięć miesięcy włożymy trochę energii w pracę, w czerwcu NA PEWNO odczujemy radość i ulgę. Tym, dla których te „dziesięć miesięcy” brzmi, jak wyrok przypominam, że ten czas szybko minie, a po drodze są weekendy, ferie, święta i inne przystanki.

Wszystkim: wesołym, smutnym, optymistom i pesymistom życzę, by rozpoczynający się właśnie rok szkolny przyniósł Wam same radosne niespodzianki!

Bawcie się dobrze!!!

About Author

Leave Comment